Dzień 1 (środa)
Nocny prom bez problemu dostarczył nas do Szwecji. Rano ruszyliśmy na północ. Droga jest prosta. Jak powiedział nasz przewodnik, który bywał w tych rejonach już wielokrotnie: „Do Laponii jedzie się 2 dni prosto, a potem trochę w prawo”. 🙂
Dziś zrobiliśmy prawie 900 km. Droga jak droga. Nie będę rozpisywał się o pokonaniu 900 km autostradą. Kilka przerw na przyautostradowych stacjach benzynowych i parkingach, po drodze wcinamy kanapki, zagryzamy salami z… renifera, poprawiamy Daimsami i kawą, lecimy dalej korzystając z tego, że pogoda jest idealna, co do czego nie ma pewności względem dnia jutrzejszego.
Początkowo nic nie wskazuje na to, że jest styczeń i zapuszczamy się z każdym przebytym kilometrem prosto na północ. Mróz ledwo minus 1, śniegu brak lub brak prawie. Jednak nie da się nie zauważyć, że to druga strona Bałtyku: powszechnie widoczny matowo ? buraczkowy kolor drewnianych elewacji domostw i gospodarstw jest wizytówką Skandynawii.
Za Sztokholmem w końcu zauważyliśmy, że robi się nieco bardziej zimowo. Co kilkadziesiąt kolejnych kilometrów ewidentnie śniegu na poboczach coraz więcej. W Soderhamn (trochę ponad 200 km na północ od Sztokholmu), gdzie się zatrzymaliśmy na nocleg, zima na całego. Białe zaspy wielkości od lat nie spotykanej w Polsce, chyba że w wysokich górach. Wreszcie czuć północ.
Nocleg w przydrożnym Best Western Hotel. Kelner przy kolacji z czarującym uśmiechem zadaje (zapewne „żelazne”) pytanie zapoznawczo – zaczepne: panowie na północ czy na południe?
Dzień 2 (Czwartek)
Pobudka o 7.00. Śniadanie, szybkie pakowanie, tankowanie samochodu. Ruszamy w drogę. Dziś podróż w zupełnie innych warunkach.
Tempo – zwykle około 60 km/h. Mimo, że napęd na 4 koła robi swoje (bez niego nie byłoby raczej szans się tu wybrać), co chwilę wyprzedzają nas inne samochody, w tym zapakowane świeżo ściętymi drzewami ogromne ciężarówki. Po prostu, tubylcy są zaopatrzeni w kolce w oponach. Miłośnicy Volvo i Saaba nie wydają się szczególnie przejmować tym, że czarnego asfaltu, mimo stałej pracy pługów, dawno tu nie widziano.
Na miejsce , do hotelu, dojeżdżamy późno, bo po godzinie 23.00. Kolejne prawie 800 km za nami. Nadal jesteśmy w Szwecji, w regionie Norbotten, tuż przy granicy z Finlandią. Stąd wszystkie cele, jakie musimy jutro odwiedzić, są nie dalsze jak 100km, więc można spokojnie obrócić w obie strony w ciągu dnia.
Jak się okazuje, zajmujący się hodowlą renów lud Samów (Samów potocznie nazywa się Lapończykami, choć dla każdego Sama określenie „Lapończyk” jest wręcz obraźliwe), rozproszony na terytorium Norwegii, Szwecji, Finlandii i Rosji, właśnie tutaj posiada jedne z największych stad tych zwierząt. Zatrzymujemy się w hotelu położonym tuż nad skutą lodem rzeką.
Mimo tego, że jest już niemal środek nocy, nie mogę odmówić sobie krótkiej wycieczki po miasteczku z aparatem i statywem. Po 2 dniach ciągłej podróży i „fotografowania” głównie przez okno jadącego samochodu, możliwość wykonania na spokojnie paru zdjęć wydaje się nienaturalnie atrakcyjna.
W naszym miasteczku dominuje typowe budownictwo skandynawskie, każda elewacja wykonana z drewna pomalowanego na jeden z 4 matowych kolorów: buraczkowy, błękitny, żóty lub – najmniej popularny – kremowy. Jakby chcąc sobie zrekompensować występujący na tej szerokości geograficznej o tej porze roku naturalny niedobór światła, zainwestowano bardzo mocno w oświetlenie uliczne. Latarni jest mnóstwo (wszystkie sprawne), nawet w bocznych uliczkach jest jasno jak w dzień. Podczas prawie godzinnej wędrówki z aparatem nie zauważyłem jednak żywej duszy, z wyjątkiem jednego maniaka zasuwającego gdzieś o godzinie 0.30 z kijkami do nordic walkingu.
Zalegający od tygodni na ulicach i chodnikach śnieg jest mocno wysuszony i okrutnie skrzypi pod butami. Mam ciągłe wrażenie, że skrzypiąc w ten sposób, za chwilę zbudzę całe miasteczko (cisza jest taka, jakby żywe istoty stąd wywiało).
W oczy rzuca się natomiast ciekawe zjawisko: padający delikatnie śnieg przy temperaturze minus 17 stopni. W Polsce to się nigdy nie zdarza, graniczną temeraturą przy której występują jakiekolwiek opady jest około minus 2-3 stopnie C.
Jutro przez cały dzień kręcimy sięw bliższej i dalszej okolicy. Zobaczymy fermę reniferów i łosi. Spotkamy się też z Sami, którzy prowadzą owe hodowle. Czas najwyższy przekazać wiezione z kraju „polskie prezenty”, których zapas z wieczora na wieczór topnieje, w przeciwieństwie do śniegu za oknem 😉
Szykuje się interesujący dzień.
Pilnie poszukuję do kupienia łań danieli. Kupię...
Nasze stadko kucyków szetlandzkich „mini”...
W 2014 roku, w ostatniej chwili wzięliśmy udział...
W listopadzie 2014 mieliśmy przyjemność pracować...
W ostatnich dniach listopada w ekspresowym tempie nagrywaliśmy...
Biogospodarstwo to przyjazne miejsce. Przyjazne dla ludzi, zwierząt i ziemi.
Zajmujemy się hodowlą pięknych i interesujących zwierząt. Nasze pola i pastwiska utrzymywane
są w systemie rolnictwa ekologicznego.
Stworzyliśmy tu Wioskę Lapońską, którą co roku odwiedzają licznie grupy dzieci i młodzieży.
Tworzenie tego miejsca to nie tylko codzienna, ciężka praca. To również ogromna pasja
i satysfakcja!
W końcu zaczęło się! Wyjazd po renifery do Laponii...
Nareszcie możemy o tym napisać! Na początku listopada...
Żywienie reniferów w polskich warunkach nie nastręcza...
Z organizowanych przez nas eventów tegorocznych, warto...
Nasze stadko kucyków szetlandzkich „mini”...
W grudniu 2009 roku wykonaliśmy jeszcze jedno duże,...
Pozdrowienia
5 lutego 2009 at 10:45Trzym się 😉
Pozdrowienia
5 lutego 2009 at 10:45Trzym się 😉
Marek
5 lutego 2009 at 11:43No pięknie, pięknie ;), szczerze Ci zazdroszczę przygody, tzn. ciękiej pracy ;), wszak to wyjazd służbowy 😉 Tak poza tym, to tekst czyta się jak z dobrego czasopisma podróżniczo-przyrodniczego :).
Pozdrawiam i czekam na kolejne odcinki.
Marek
5 lutego 2009 at 11:43No pięknie, pięknie ;), szczerze Ci zazdroszczę przygody, tzn. ciękiej pracy ;), wszak to wyjazd służbowy 😉 Tak poza tym, to tekst czyta się jak z dobrego czasopisma podróżniczo-przyrodniczego :).
Pozdrawiam i czekam na kolejne odcinki.
Szimek
8 lutego 2009 at 11:35Rozumiem, że dla wlaścicieli starych diesli wieziesz w prezencie taką grzałkę, a w firmie będzie zamontowane gniazdko do podgrzania się 😀
Szimek
8 lutego 2009 at 11:35Rozumiem, że dla wlaścicieli starych diesli wieziesz w prezencie taką grzałkę, a w firmie będzie zamontowane gniazdko do podgrzania się 😀
Domi
8 lutego 2009 at 11:38Bo kotki zawsze wzbudzają sympatię…ale cóż, niektórzy wolą mruczenie starego diesla :(((((( jeszcze…. hihihihi
Domi
8 lutego 2009 at 11:38Bo kotki zawsze wzbudzają sympatię…ale cóż, niektórzy wolą mruczenie starego diesla :(((((( jeszcze…. hihihihi
jasiu
13 listopada 2009 at 09:59Fajny reportażyk. Byłem w tym kraju kilka krotnie, ale nigdy w zimę. W lutym jadę na dłuższą podróż do Szwecji. Super kraj i bardzo sympatyczni ludzie. Fajna stronka. pozdrawiam.
jasiu
13 listopada 2009 at 09:59Fajny reportażyk. Byłem w tym kraju kilka krotnie, ale nigdy w zimę. W lutym jadę na dłuższą podróż do Szwecji. Super kraj i bardzo sympatyczni ludzie. Fajna stronka. pozdrawiam.